Poranek na wsi
Piec dalej
zimny. Podciągasz więc kołdrę na siebie rozglądając
się wokół, w poszukiwaniu ubrania, zrzuconego gdzieś w pośpiechu
wczoraj wieczorem, a może juz nocą, Kiedy to,
nie zawsze szczęśliwie, omijając kałuże oświetlone
tylko blaskiem księżyca, dotarłeś wreszcie do domu, potykając
się czasami o wystające korzenie i zmęczony tą jazdą,
tymi ciemnościami i rozogniony słowami dramatu starałeś się
pozbierać myśli pogubione gdzieś w tym chaosie dnia. Ale one nie
bardzo dawały się zbierać i tylko wracały we wspomnieniach
już to tej, już to tamtej chwili.
Pies zaczyna
szczekać coraz bardziej natarczywie i zdajesz sobie sprawę,
że nie zaśniesz więcej.
Dostrzegasz złożone
na krześle, daleko od łóżka, ubranie i zastanawiasz się czy
bardzo zmarzniesz gdy odrzuciwszy kołdrę w samych tylko slipach będziesz
musiał przemierzać ten staroświecko i niemodnie umeblowany pokój.
Za oknem smutny ryk bydła po raz kolejny przypomina ci gdzie jesteś.
Zrywasz się więc prędko, chcąc jakby tym pośpiechem
pokonać chłód. I w tym
momencie ktoś stuka do drzwi, i za chwilę bezceremonialnie je otwiera.
Po czym wchodzi piękna kobieta o mleczno jasnej twarzy i uśmiechając
się już to przepraszająco, już to zalotnie mówi:
- Myślałam, że
pan śpi jeszcze i przyniosłam kawę, niektórzy lubią się
od razu napić.
Teraz
dostrzegasz , ze w dłoni trzyma tacę, na której stoi filiżanka,
cukiernica i dzbanek.
Krępując
się trochę tą swą półnagością siadasz z
powrotem na łóżku i zasłaniasz się kołdrą.
Kobieta stawia tacę na stole. Odwraca się w twoją stronę i
jakby bawiąc się sytuacją spokojnie pyta:
-
Zimno panu? To może ja kąpiel
przygotuje.
-
Jak to kąpiel ? –pytasz zdziwiony - myślę, że
poradzę sam sobie z tym...
-
Bo u pana w łazience nie ma cieplej wody.
Wolno
podchodzi dwa kroki i patrząc dalej bez skrępowania, spokojnym
wzrokiem żony z dwudziestoletnim stażem
mówi:
-
A na śniadanie mogę zrobić jajecznicę
Rogiem kołdry
okrywając biodra czujesz coraz większy chłód i kątem oka
dostrzegając na ramionach „gęsią skórkę” masz wrażenie,
że wszystko kurczy ci się i zapada gdzieś w sobie. Jej radosne, a
może kpiące oczy prześwietlają cię jakby na wylot.
-
Chciałbym się ubrać – mówisz, starając się
tonem głosu okazać uprzejmość.
-
Podam panu ubranie.
Podchodzi do
krzesła i ściąga powoli twoja koszulę, spodnie. Nachyla się
zbierając z podłogi skarpety. Spódnica napina się na udach,
ukazując kształtne długie nogi.
Wolno
podchodzi do ciebie i kładzie twoje ubranie spokojnym, pewnym ruchem na
łózku. Dopiero teraz zaczynasz dostrzegać, że jej blond włosy
są naturalne i próbując odgadnąć jej wiek szukasz
zmarszczek, przy oczach, na szyi. A ona stojąc już teraz bardzo blisko
ciebie wolno odwraca się w twoja stronę.
-
To nie powiedział mi pan, czy jajecznica
może być i czy kąpiel zrobić.
-
Tak, tak - odpowiadasz śpiesznie,
aby tylko poszła już sobie Bo czujesz dyskomfort siedząc ciągle
na tym skrawku łóżka, podczas gdy ona stoi obok, a jej oczy powoli
lustrują całe twoje ciało i nawet ten kawałek kołdry
wydaje się, iż niczego nie osłania
-
To dobrze – mówi i znów się uśmiechając powoli odwraca
się i kieruje w stronę drzwi.
Oddychasz z
ulgą i wodząc za nią wzrokiem widzisz jak zatrzymuje się
nagle i spogląda na ciebie, twoje nagie ramiona, odsłonięte nogi.
Już nawet nie ukrywa, że nie patrzy w oczy lecz po całej postaci
dokładnym i badawczym wzrokiem.
-
Proszę przyjść jak pan się ubierze, ja wszystko pokaże.
Kiwasz glową
nie mogąc nic wykrztusić z
siebie i zauważasz kątem
oka, że otwiera drzwi i wychodzi.
Rzucasz się
na kołdrę, opatulasz nią
jak szalony chcąc przez chwile chociaż rozgrzać się
Chciałbyś
najpierw wykąpać się, ogolić, zmienić bieliznę i
dopiero później zjeść śniadanie. Ale nie bardzo wiesz co z
tą kąpielą. Burzy ci to cały plan, ten brak ciepłej
wody. Powoli sięgasz po znoszone skarpety i zakładasz je na stopy. Już
cieplej. Teraz szybko koszulę i spodnie, bojąc się, że za
moment rozlegnie się pukanie i znowu wkroczy ona, krytycznym wzrokiem
obserwując jak będziesz wciągał spodnie. Ale udało się.
Podchodzisz do okna i próbujesz
zobaczyć cokolwiek mimo tej mgły otulającej całą okolicę.
Gdzieś tam na drodze dziecko jakieś kreśli patykiem coś w
mokrej przydrożnej glinie, a
obok drepcze mały kundelek zawzięcie machając ogonkiem. I cisza.
I jakiś dziwny spokój, i jakieś oddalenie od świata czujesz,
jakby tu nie dotarł jeszcze dwudziestypierwszy wiek ze swymi problemami,
konfliktami i całą ta walka ludzi o odmiennych poglądach na szczęście,
na życie, tych wszystkich ludzi, którzy walczą by zrealizować własny
scenariusz naszego / twojego szczęścia.
Wszyscy układają
nam te scenariusze. Tam za ścianą ta kobieta o cerze mlecznej i jasno
błękitnych oczach, która przygotowuje ci jakąś kąpiel
też weszła tu z kawa sama decydując, czy potrzebujesz tego, czy
nie
... a wlaśnie,
możesz się przecież napić.
Wlewasz więc
do filiżanki gorący płyn i od razu czując zapach świeżej
kawy przenosisz się we współczesność: To kop rzeczywistości.
Smakuje zresztą wybornie. Przyjemne ciepło rozchodzi się po ciele.
Coś jakby przełamuje się, pęka. Mgły
za oknem mimo iż nie zmieniają natężenia stają
się jakby mniej mgliste, a braki konturów w pejzażu przestają
mieć jakiekolwiek znaczenie. Powoli wracają myśli dotyczące
dzisiejszych planów, zamierzeń. Za chwile wyjdziesz z pokoju, a później
wyjedziesz stąd zapomniawszy o tej kobiecie, kąpieli i jajecznicy na
śniadanie.